Kronika polska Galla Anonima (I poł. XII w.) |
Jak zaś doszło do wypędzenia króla Bolesława z Polski, długo byłoby o tym mówić; tyle wszakże można powiedzieć, że sam będąc pomazańcem [Bożym] nie powinien był [drugiego] pomazańca za żaden grzech karać cieleśnie. Wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków. My zaś ani nie usprawiedliwiamy biskupa-zdrajcy, ani nie zalecamy króla, który tak szpetnie dochodził swych praw - lecz pozostawmy te sprawy, a opowiedzmy, jak przyjęto go na Węgrzech. |
|
Aby ustalić znaczenie słowa "zdrada", "zdrajca", "zdradziecko" (łac. traditio, traditor, per traditionem) dla kronikarza, należy odnaleźć te słowa w pozostałych miejscach kroniki i ustalić jakich okoliczności dotyczą:
Jak wynika z powyższego wykazu, kronikarz używa wyrażeń "zdrajca" i "zdrada" nieprecyzyjnie, tzn. nie jest to jeden typ zachowania, lecz słowa te opisują szereg sytuacji - zawsze jednak ocenianych negatywnie - od takich, które zgadzają się z dzisiejszym pojęciem zdrady stanu, aż po sprawy o znacznie mniejszym "ciężarze" politycznym. Tadeusz Wojciechowski w swojej pracy Szkice historyczne XI wieku opublikowanej w roku 1904 wysunął tezę, iż Stanisław reprezentował frakcję polityczną przychylną Cesarstwu i Czechom. Jego spisek został odkryty przez króla i spotkała go za to surowa kara. Pogląd ten należy obecnie odrzucić jako oparty w znacznym stopniu na pozaźródłowych domysłach. Jak wynika z powyższej analizy kroniki Galla, pojęcie "zdrady" w znaczeniu zdrady stanu (sprzyjanie wrogom zewnętrznym) pojawia się tylko raz (ad. 3). W przypadku biskupa najbardziej zasadne byłoby przyjęcie znaczenia "zdrady" jako "niedochowanie wierności panu feudalnemu". Nie wiadomo, niestety, jaka była przewina biskupa w tym przypadku. Mogła to być odmowa wykonania jakiegoś polecenia, krytyka decyzji króla albo nałożenie (bądź groźba nałożenia) kary kościelnej. Kronikarz zarówno postępowania biskupa, jak i króla ocenia negatywnie. Prawdopodobnie przewina Stanisława nie była na tyle znaczna, by karać ją aż tak srogo. |
Król wydał biskupa na obcięcie członków (cum [...] truncationi membrorum adhibuit). Truncatio membrorum była karą polegającą na obcięciu skazanemu członków (jednego albo kilku): nóg, rąk, uszów, nosa, języka, oczu, genitaliów albo palców. Ukarany - jeżeli nie zmarł podczas wykonania tej brutalnej kary - mógł żyć dalej, co potwierdza przypadek Bolesława III Rudego. Jak podał niemiecki kronikarz Thietmar z Merseburga w swej kronice (I poł. XI wieku), w roku 1003 Bolesław Chrobry nakazał oślepienie swojego kuzyna, księcia czeskiego Bolesława Rudego. Powodem tego miała być niezwykle okrutna polityka Przemyślidy. Wiadomo też z Kroniki Czechów Kosmasa z Pragi, iż w roku 1037 miał umrzeć książę Bolesław, którego Mieszko [raczej Bolesław Chrobry - przyp. wł.] pozbawił był wzroku. Żył więc zatem książę jeszcze przez 34 lata jako ślepiec... W samej kronice Galla pojawia się również jeszcze jedno odniesienie do kary truncatio membrorum, przy opisie działań wojennych pomiędzy Władysławem Hermanem z jego synem Zbigniewem (w roku 1096): Zbigniew tedy, ocaliwszy się wraz z nieliczną garstką ucieczką do grodu, nie był pewien, czy życie straci, czy któryś z członków. Atoli ojciec, nie szukając pomsty za młodzieńczą głupotę, by w rozpaczy nie przystał do pogan lub obcych ludów, skąd większe [jeszcze] mogłoby grozić niebezpieczeństwo - udzielił mu żądanej gwarancji nietykalności życia i członków, zabrał go [jednak] ze sobą na Mazowsze i tam go przez czas pewien trzymał w więzieniu w grodzie Sieciecha. Zapis powyższy wskazuje, iż kary te różniły się od siebie zasadniczo. Truncatio membrorum, wbrew tezom głoszonym przez niektórych badaczy, nie była to kwalifikowana kara śmierci, chociaż przy pewnych okolicznościach (np. zbyt brutalny sposób jej wykonania) mogła prowadzić do śmierci ukaranego. Nic nie wiadomo natomiast na temat zastosowania owej kary tylko dla najcięższych przestępstw. Część badaczy wskazuje bowiem, iż sam fakt wydania takiej kary na biskupa przesądza o jego największej przewinie. W II połowie wieku XI wieku na ziemiach polskich nie istniał jednak system kar związanych z poszczególnym przestępstwem. Nie sposób zatem mówić o karze dla zdrajców, gdyż karę truncatio membrorum stosowano powszechnie wobec pospolitych przestępców. |
Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego Jana Długosza (II poł. XV w.) - epitafium |
Tumba Stanislai cineres tegis ista beati, Regis Boleslai quia non favit impietati, Martirio meritas celi migaravit ad edes. Felix, cui deitas merces, cui sidera sedes. Grób ten kryje prochy błogosławionego Stanisława, który, że bezbożności króla Bolesława nie chciał folgować, męczeńską śmiercią przeniósł się do przybytku niebios. Szczęśliwy, komu Bóg nagrodą, a mieszkaniem niebo. |
Pomimo, iż epigram ten przytoczony został w dość późnym źródle, czas jego powstania należy datować na okres pomiędzy połową wieku XII (przeniesienie szczątek biskupa do romańskiej katedry wawelskiej) i rok 1252, kiedy to papież Innocenty IV w swej bulli wzmiankuje o nagrobku (epitafium) Stanisława. Starsze opracowania historyczne przypisywały autorstwo epitafium Wincentemu Kadłubkowi, bowiem ocena czynu biskupa i króla jest zgodna z relacją zawartą w jego kronice. Jak udowodnił jednak prof. Marian Plezia, wiersz ten nie mógł pochodzić od Kadłubka, gdyż został napisany w obcym mu układzie stylistycznym. Przedmiotowe epitafium może być prostą pochodną kroniki Kadłubka, jednak bardziej prawdopodobna jest jego odrębność i starszeństwo (czego dowodem może być brak informacji o cudach i innych wydarzeniach nadprzyrodzonych, chętnie opisywanych w kronice Kadłubka). Wskazywałoby to na istnienie w kręgu duchowieństwa krakowskiego przychylnej Stanisławowi tradycji być może już w połowie XII wieku, czyli nieznacznie tylko później niż powstała kronika Galla. Niezależnie jednak od genezy napisu, należy wskazać, iż utrzymująca się opinia duchowieństwa krakowskiego o sporze biskupa z królem była odmienna od wersji przedstawionej przez Galla. To bezbożne, grzeszne zachowanie Bolesława i nieprzejednane stanowisko krakowskiego arcypasterza sprowadziło na tego drugiego śmierć. Była to śmierć męczeńska, która otworzyła mu bramy niebios. Miał więc biskup być zamordowany w obronie wiary chrześcijańskiej. |
Kronika Polski Wincentego Kadłubka (XII/XIII w.) - konflikt |
A [król] z takim zapamiętaniem prowadził wojnę, iż rzadko przebywał w zamku, ciągle w obozie, rzadko w ojczyźnie, wciąż wśród nieprzyjaciół. Ten stan rzeczy, ile przyniósł państwu korzyści, tyle sprowadził niebezpieczeństw, ile dawał sposobności do uczciwej zaprawy, tyle zrodził wstrętnej pychy. Gdy bowiem król bardzo długo przebywał to w krajach ruskich, to prawie że poza siedzibami Partów, słudzy nakłaniają żony i córki panów do ulegania swoim chuciom: jedne znużone wyczekiwaniem mężów, inne doprowadzone do rozpaczy, niektóre przemocą dają się porwać w objęcia czeladzi. Ta zajmuje domostwa panów, umacnia obwałowania, nie tylko wzbrania panom powrotu, lecz zgoła wojnę wydaje powracającym. Za to osobliwe zuchwalstwo panowie wydali z trudem poskromionych na osobliwe męki. Również i niewiasty, które własnowolnie uległy sługom, poniosły z rozkazania zasłużone kary, gdyż poważyły się na okropny i niesłychany występek, którego nie da się porównać z żadną zbrodnią. [...] Bolesław bowiem poniechawszy umiłowania prawości, wojnę prowadzoną z nieprzyjaciółmi zwrócił przeciwko swoim. Zmyśla, że oni nie mszczą na ludzie swoich krzywd, lecz w osobie króla na królewski nastają majestat. Albowiem, czymże król będzie, gdy lud się oddali? Mówi, że nie podobają mu się żonaci, gdyż więcej obchodzi ich sprawa niewiast niż względem władcy uległość. Żali się, iż nie tyle opuścili go oni wśród wrogów, ile dobrowolnie na pastwę wrogów wydali. Domaga się przeto głowy dostojników, a tych, których otwarcie dosięgnąć nie może, dosięga podstępnie. Nawet niewiasty, którym mężowie przebaczyli, z tak wielką prześladował potwornością, że nie wzdragał się od przystawiana do ich piersi szczeniąt, po odtrąceniu niemowląt, nad którymi nawet wróg się ulitował! Bo dołożył do tego, iż tępić a nie chronić należy gorszący nierząd. A gdy prześwięty biskup krakowski Stanisław nie mógł odwieźć go od tego okrucieństwa, najpierw grozi mu zagładą królestwa, wreszcie wyciąga ku niemu miecz klątwy. Atoli on, jak był zwrócony w stronę nieprawości, w dziksze popada szaleństwo, bo pogięte drzewa łatwiej złamać można niż naprostować. Rozkazuje więc przy ołtarzu, pośród infuł, nie okazując uszanowania ani dla stanu, ani dla miejsca, ani dla chwili - porwać biskupa! Ilekroć okrutni służalcy próbują rzucić się na niego, tylekroć skruszeni, tylekroć na ziemię powaleni łagodnieją. Wszak tyran, lżąc ich z wielkim oburzeniem, sam podnosi świętokradzkie ręce, sam odrywa oblubieńca od łona oblubienicy, pasterza od owczarni. Sam zabija ojca w objęciach córki i syna w matki wnętrznościach. O żałosne, najżałobniejsze śmiertelne widowisko! Świętego bezbożnik, miłosiernego zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje, poszczególne członki na najdrobniejsze cząstki rozsiekuje, jak gdyby miały ponieść karę [nawet i] poszczególne cząstki członków. A ja ze zdumienia i z jakowegoś przerażenia całkiem zdrętwiałem, tak iż ledwie pojąć, a cóż dopiero językiem, cóż dopiero piórem wyrazić zdołam, jakże wyrazić potrafię cudowne dzieła na tym świętym przez Zbawiciela zdziałane! |
Jedną z najważniejszych kwestii jest sam fakt przydatności tak późnej kroniki do odtwarzania wydarzeń z II połowy wieku XI. Relacja zamieszczona przez Kadłubka dość znacznie różni się od starszej wersji podanej przez Galla. Pomimo tego występuje tu parę uzupełnień, których prawdziwość jest niewątpliwa: podane jest imię biskupa (Stanisław) i stolica w której zasiadał (Kraków). Wskazany również został powód sporu króla z biskupem. Kronikarz podaje następującą kolejność wydarzeń:
|
Kronika Polski Wincentego Kadłubka (XII/XIII w.) - zarzuty króla wobec biskupa |
Ówże zaś przebiegły [człowiek] tak dalece zrzucił z siebie podejrzenie świętokradztwa, że niektórzy nie tylko nie uważali go za świętokradcę, lecz [widzieli w nim] najczcigodniejszego mściciela świętokradztw. Albowiem to, że w wolności urodzone niewiasty wydane zostały niewolnym na rozpustę, że świętość małżeńskiego związku tak haniebnie została skalana, że zgraja czeladzi sprzysięgła się przeciw panom, że tyle głów na śmierć wystawiono, że wreszcie spiskowaniem królowi zgotowano zagładę - to wszystko zrzucił na świętego biskupa. Orzeka nadto, że w nim jest początek zdrady, korzeń wszelkiego zła; to wszystko, mówi, wypłynęło z tego zgubnego źródła. Podwójnie bezecny jest ten, kto życie komuś odebrawszy, gdy nie może zabrać duszy, usiłuje zbrukać [jego dobrą] sławę, a nie mogąc prześladować rzeczywiście, prześladuje go słowami. Opojem nazywa go, nie biskupem, piekarzem, nie pasterzem. Był [mówi] ciemiężcą od ciemiężenia, nie przełożonym, bogacicielem od bogactw, [a] nie biskupem, szpiegiem, [a] nie stróżem, i, na co ze wstydu rumienić się trzeba, z badacza spraw świętych stał się badaczem lędźwi. I popuszczał cugli lubieżności innych dlatego, że wspólnicy tej samej zbrodni nie mają oskarżyciela. I cóż więcej? Całe jego postępowanie było nauką dla wszystkich. "Czegóż więc - rzecze - dopuszczano się, gdy usunięto zakałę królestwa, potwora ojczyzny, zgorszenie dla religii, gdy w rzeczypospolitej zgaszono publiczny pożar?" |
|
list papieża Paschalisa II (I poł XII w.) |
Papież Paschalis II upomina w liście pewnego arcybiskupa-metropolitę, któremu przesłał paliusz, iż nie złożył on przysięgi posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej. Arcybiskup miał swoje postępowanie wytłumaczyć brakiem aprobaty ze strony króla i rady. W kolejnych słowach papież wytyka adresatowi przekroczenia prawa kościelnego w jego diecezji. Wskazuje m.in., iż poprzedni arcybiskup skazał/potępił/pozbawił godności (łac. damnavit) jednego ze swych sufraganów, ale wbrew regulacjom prawa kanonizacyjnego nie przedstawił sprawy papieżowi: łac. Nonne predecessor tuus preter Romani pontificis conscientiam damnavit episcopum? (tłum. Czyż nie twój poprzednik bez wiedzy rzymskiego papieża skazał/potępił/pozbawił godności biskupa?) |
W starszej literaturze historycznej przyjęła się opinia, iż list ten skierowany był to arcybiskupa polskiego, a dokładnie do Marcina. Jego poprzednikiem był Bogumił, który miał brać udział w wydaniu wyroku (śmierci) na biskupa Stanisława. Dowodem na to miał być fragment nagłówka listu o treści archiepiscopo Poloniensi (albo Polonorum - w zależności od wersji odpisu - list nie zachował się w oryginale), wskazujący, iż adresatem był arcybiskup Polski (czyli gnieźnieński). Zgodnie zatem z treścią listu czyn króla miał być dokonany przy akceptacji najwyższych krajowych władz kościelnych (chociaż bez akceptacji Stolicy Apostolskiej). Dzięki badaniom m.in. prof. Mariana Plezi powyższe tezy zostały zakwestionowane i powinny zostać zarzucone:
|